Zwyczaj czy dziwactwo?

W komentarzach do poprzedniego wpisu (Dlaczego znikają polskie imiona?) Iulis starł się z Pszetfurnią. Dyskusja, choć internetowa w formie, to ważka w treści. Spróbujmy przyjrzeć się problemowi.

Nie zdajemy sobie na ogół sprawy, jak ważną rolę w języku pełni zwyczaj. Dobre w języku jest to, co utarło się, co jest używane przez większość, co stało się zwyczajową normą w danym środowisku. Zwyczaj jest źródłem normy. I rację ma Iuluis, gdy pisze o starym zwyczaju, który nakazywał obce nazwy podawać w postaci przyswojonej. Taki był dawniej zwyczaj. To właśnie dlatego możemy pisać np. Wergiliusz, Wolter, Jerzy Waszyngton etc. zamiast Publius Vergilius Maro, Voltaire, George Washington. Ten sam zwyczaj nie zabrania nam napisać Jerzy Orwell. Ale – i tu mamy źródło wielu językowych problemów – zwyczaje nie są niezmienne. Obecnie obcych nazw własnych najczęściej nie podaje się w spolszczonej postaci. To również jest zwyczaj. Współczesny zwyczaj. Dlatego wolno nam dziś napisać George Orwell. Nie zapominaj jednak, Kochana Pszetfurnio, że zwyczaj, którego nie akceptujemy, często nazywamy dziwactwem.

PS. Czy Iulius mógłby się wytłumaczyć, dlaczego zgodnie z tradycją nie nazwał siebie Juliuszem?

6 myśli na temat “Zwyczaj czy dziwactwo?

  1. Słowniki Jerzego Orwella może nie odnotowują, ale zna go katalog Biblioteki Narodowej. W 1985 roku w drugim obiegu ukazał się „Rok 1984”, a na okładce widniało nazwisko Jerzego Orwella właśnie. Wieść gminna niesie, że to wydanie powieści wstępem opatrzył nie kto inny jak Janusz Korwin-Mikke, którego stronę przywołano w komentarzu do sąsiedniej notki.

    http://alpha.bn.org.pl/search*pol/aOrwell%2C+George+(1903-1950)./aorwell+george+1903+1950/1,1,108,B/exact&FF=aorwell+george+1903+1950&97,108

    Polubienie

  2. „Iulius” to jeden z wielu przykładów zastosowania łaciny na mojej stronie, obok tytułów działów i wszystkich niemal tekstów. Ot, taka makaroniczna konwencja.

    Czy Pzetfurni naprawdę przeszkadza, że np. pan Janusz Mikke h. Korwin tak a nie inaczej zapisuje imiona?

    Polubienie

  3. „Pszetfurnia” to i odchylenie, i dziwactwo, i co tam jeszcze – tak jest, ze wszystkim się zgadzamy.

    Ale mówimy o polszczeniu imion, którego zwolennikiem jest Iulius:
    „W publicystyce konserwatywnej kontynuowany jest stary dobry zwyczaj, by wszelkie imiona posiadające formę polską podawać w tej właśnie formie – np. Jerzy Bush, Aniela Merkel, Włodzimierz Putin”.

    Iulius ma rację, że to jest stary zwyczaj. Czyżby Pan uważał, że nowy, którego „jeszcze nie znają słowniki”? Bo nam się wydaje, że to relikt przeszłości. To nie nowe zjawisko językowe, które narasta i w końcu znajdzie odbicie w słownikach. Jest wręcz przeciwnie.

    Polubienie

  4. Nie przesadzajmy! Nie tylko na forach internetowych czy w komunikacji elektronicznej przyjęło się stosowanie form, których jeszcze nie znają słowniki, o których milczą poradniki językowe. Te „dziwactwa”, jeśli się dostatecznie utrwalą, staną się powszechnym zwyczajem, który jest źródłem normy. Któryż to słownik ortograficzny albo słownik nazw własnych pozwala nam pisać Pszetfurnia? Nie wiem, czy to „dziwactwo”, ale „odchylenie od normy” na pewno. I to wielkie!

    Polubienie

  5. Nasz komentarz do poprzedniego wpisu był taki:
    „Stary dobry zwyczaj” – dawno może dobry, dzisiaj to, z przeproszeniem, dziwactwo.

    To, że dzisiaj „nazw własnych najczęściej nie podaje się w spolszczonej postaci”, to nie tylko zwyczaj, lecz także norma, zawarta w słownikach. Nie znamy współczesnego słownika ortograficznego czy nazw własnych, w którym można by znaleźć Jerzego Orwella, Wilhelma Szekspira, Brygidę Bardot, Małgorzatę Thatcher, Franciszka Sinatrę.

    A dziwactwo to coś będącego odchyleniem od normy.
    Ergo: Jerzy Orwell itp.=odchylenie od normy=dziwactwo.
    Co było do okazania, jak mówią matematycy.

    Polubienie

Dodaj komentarz