Lewek

Mały kot to kotek. Mały tygrys to tygrysek. A mały lew? – Lwiątko! – odpowie ktoś słusznie. Nas jednak w tym miejscu interesują zdrobnienia z sufiksem -ek. Utworzenie zdrobnienia od rzeczownika lew z tym sufiksem nie jest już jednak takie proste.

Przeglądając niedawno książki dla dzieci w jednej z lubelskich księgarni, znalazłem bajkę pt. Lewek, opublikowaną przez Wydawnictwo Wilga. (zob. okładkę). To samo wydawnictwo wydało także inną książeczkę pt. Lewek oraz dwie inne bajki z rzeczownikiem lewek w tytule (Mały lewek, Dumny lewek)

Podstawą słowotwórczą zdrobnienia lewek jest rzeczownik lew. Jeśli przyjrzymy się odmianie tego ostatniego słowa, zauważymy, że w odmianie występuje tzw. e ruchome: lewlwa. W słowach tworzonych od rzeczownika lew tego e z mianownika zazwyczaj nie ma (lwica, lwiątko, lwi). Brak e w niektórych formach przypadkowych ma swoje historyczne uzasadnienie.

W języku prasłowiańskim, z którego wywodzą się współczesne języki słowiańskie, istniały dwie samogłoski zredukowane, w gramatykach nazywane jerami. Zapisujemy je za pomocą znaków ь (tzw. jer miękki albo przedni) oraz ъ (tzw. jer twardy albo tylny). Nie wiemy dokładnie, jak jery były wymawiane. Przyjmuje się, że ь wymawiano jak bardzo krótkie (zredukowane) i, a jer twardy jak bardzo krótkie (zredukowane) u. Oba jery mogły stać w pozycji mocnej lub słabej. Później jery słabe zanikały, a jery mocne wokalizowały się, tj. zamieniały w normalne samogłoski. W języku polskim jer miękki (ь) dał samogłoskę ’e (apostrof znaczy tu, że spółgłoska przed tym e jest miękka. Jer twardy też zmienił się w e, lecz przed tym e stała zawsze spółgłoska twarda.

Pozycja jeru (mocna lub słaba) zależała od sylaby, w której znajdował się jer. Zasady te, nazywane prawem Havlika, od nazwiska slawisty, który pierwszy je odkrył, można sformułować następująco:

  1. Jer na końcu wyrazu jest zawsze słaby, np. psł. *kotъ to pol. kot (słaby jer na końcu zanikł).
  2. Jer w sylabie przed sylabą z jerem słabym jest mocny, np. psł. *pьsъ to pol. pies (jer słaby na końcu zanikł, jer mocny w pierwszej sylabie zwokalizować się w ’e).
  3. Jer w sylabie przed sylabą z jerem mocnym albo przed sylabą z jakąkolwiek inną samogłoską jest jerem słabym, np. psł tьma to pol. ćma (jer przed sylabą z inną samogłoską), ale *tьmьnica to polskie ciemnica).

Teraz możemy wrócić do naszego lewka i jego rodziny. Prasłowiańskim formom *lьvъ, lьva odpowiadają polskie lew, lwa. Proszę samodzielnie zastosować podane wcześniej zasady! Te właśnie zasady sprawiły, że dzisiaj mamy lwica (bo w okresie psł. było lь-vi-ca) oraz *lwiątko (bo psł. *lь-vę-tь-ko). A lewek? Pierwotnie było to *lьvъkъ. Mamy więc prawo oczekiwać polskiej formy lwek, bo zgodnie z zasadami jer na końcu jest słaby, a więc zanika, jer przed jerem słabym jest mocny, a więc wokalizuje się (przechodzi w e), jer przed jerem mocnym jest słaby. Skąd więc w tytułach bajeczek lewek? To tłumaczy już inne zjawisko gramatyczne – analogia. W innych formach tego wyrazu układ jerów był inny, np. dopełniacz *lьvъka daje regularne pol. lewka. Form przypadkowych z *le- w pierwszej sylabie było więcej, więc i lwek w lewek się przemieniło.

Studenci polonistyki pamiętają zapewne zdanie z Księgi Tobiasza

A gdyż tak szedł Tobijasz, a psek bieżał jego za nim, tedy pirwy nocleg miałasta podle rzeki Tygrys. (Tekst podług wydania W. Wydra, W. R. Rzepka, Chrestomatia staropolska. Teksty do roku 1953, Wrocław 1984, s. 68.)

.
To staropolskie psek przez analogię do form pieska, pieskowi etc. zmieniło się we współczesne piesek, tak samo jak lwek zmieniło się w lewek.

12 myśli na temat “Lewek

  1. Zastanawianie się, jak było wymawiane słowo lew w prasłowiańskim, jest bez sensu, zważywszy, że posługujący się tym językiem nie znali tego zwierzęcia. To tak jakby się zastanawiać jaki jer znajdował się w wyrazie telewizor.

    Polubienie

    1. W pewnym sensie Autorka tego komentarza ma rację. Prasłowianie najprawdopodobniej nie znali lwa z bezpośredniego kontaktu. Wyraz ma więc inny status niż np. rzeczownik taki jak krowa. Niemniej jednak, wyraz lew jest ogólnosłowiański. Musiał więc zostać zapożyczony w okresie wspólnoty prasłowiańskiej. Jedna z hipotez mówi, że psł. *lьвъ wywodzi się z łacińskiego leo, leonis. Natomiast łacińska nazwa lwa wywodzi się z greki, a ostatecznie ma rodowód semicki. Pośrednikiem między łaciną a prasłowiańszczyzną były dialekty germańskie.

      Polubienie

  2. Dziękuję Panu za ten wpis. Rozróżnianie między dopełniaczem liczby pojedynczej a dopełniaczem liczby mnogiej wydaje się logiczne. Formy typu tych księgarń, tych kopalń są obecne w polszczyźnie. Jednak zwyczaj językowy nie zabrania powiedzieć i napisać także tych księgarni, tych kopalni. Proszę zajrzeć np. do jednego z wydań Słownika poprawnej polszczyzny pod red. W. Doroszewskiego. Praktyczny słownik poprawnej polszczyzny. Nie tylko dla młodzieży pod redakcją A. Markowskiego (Warszawa 1996, s. 121) pod hasłem księgarnia podaje: księgarni, rzadz. księgarń. Wielki słownik poprawnej polszczyzny pod redakcją tegoż uczonego (Warszawa 2007) pozwala mówić księgarni albo księgarń, kopalni albo kopalń. Przy rzeczowniku sztolnia natomiast formę sztolń opatrzono tu kwalifikatorem rzadziej. Moim zdaniem, choć nie mogę tego w tym momencie dowieść, mamy tu konflikt między potrzebą rozróżniania dwu znaczeń a fonetyką. Formy takie jak księgarń, kopalń, sztolń są fonetycznie trudniejsze ze względu na rzadko wstępującą w języku polskim na końcu wyrazu grupę spółgłoskową .

    Polubienie

  3. Blog prima! Jednak i ja się przyczepię do Pana o coś. Na początek cytat z Pana. „Przeglądając niedawno książki dla dzieci w jednej z lubelskich księgarni…” No właśnie, tych księgarni czy może tych księgarń? Bo skoro już w dopełniaczu l.p. jest „księgarni”, to po kiego grzyba ta sama forma w dopełniaczu l.mn.? To samo latarni – latarń, kwiaciarni – kwiaciarń, kopalni – kopalń etc., itede, itepe. Przecież chyba lepiej, jeśli dbamy o różnorodność form językowych, bo dzięki temu nasz język jest bogatszy. O, przepraszam, był. Tylko od jakiegoś czasu nam chamieje na potęgę, czego szczególnie jaskrawym przykładem akcent i intonacja zdaniowa w ustach niektórych pożal się Boże dziennikarzy radia i telewizji. Ale to już temat na inną bajkę.

    Polubienie

Dodaj komentarz