Kresowe „ł”

Krzysztof Zanussi w wywiadzie dla „Dziennika” powiedział:

Oglądając niedawno „Kanał” Wajdy, uświadomiłem sobie, że jeszcze w latach 50. polscy aktorzy w filmie wypowiadali dźwięczne, tylnojęzykowe „ł”, dlatego że to była zasada wymowy scenicznej i kresowej. Wszystkie filmy przedwojenne brzmiały, jakby były obsadzone wyłącznie aktorami pochodzącymi z Kresów. Dziś ta fonetyka już zanikła.

Na ogół znany reżyser ma rację. Prawdą jest, że jeszcze w latach pięćdziesiątych obowiązywała na scenie inna wymowa głoski, którą w polskiej ortografii zapisujemy za pomocą litery „ł”. Słusznie Krzysztof Zanussi kojarzy to „ł” z polszczyzną kresową. Wymowa ta wśród osób pochodzących z Kresów utrzymuje się do dziś, stąd wrażenie, że w przedwojennych filmach grają jedynie aktorzy z tych terenów albo przynajmniej „z Wrocławia”.

Opis tego dźwięku jest jednak zupełnie nietrafiony. Nazywa Krzysztof Zanussi owo „ł” dźwięcznym i tylnojęzykowym. W obu przypadkach niesłusznie.

1. Zacznijmy od tej drugiej cechy. Przymiotnika tylnojęzykowy (najczęściej w połączeniu głoska tylnojęzykowa) używa się w fonetyce na określenie miejsca artykulacji, tj. wskazuje się w którym miejscu narządy mowy zbliżają się do siebie tworząc przeszkodę na drodze strumienia powietrza. Głoski tylnojęzykowe powstają poprzez zbliżenie tylnej części języka do podniebienia miękkiego (tak powstaje np. polskie ch w wyrazach takich jak dach czy chyba) albo przez zwarcie, tj. zablokowanie strumienia powietrza w tym samym miejscu (tak powstają głoski k i g).

Natomiast głoska, która zwróciła uwagę Krzysztofa Zanussiego, powstaje poprzez zetknięcie czubka języka z górnymi zębami i dlatego nazywana jest „ł” przedniojęzykowym (przedniojęzykowozębowym). A ponieważ powietrze w trakcie jej artykulacji wydostaje się po obu stronach języka, nazywamy tę głoskę boczną.

Taka wymowa ma swoje uzasadnienie w jej genezie – wywodzi się z dawnego, jeszcze prasłowiańskiego twardego l. Dlatego w najdawniejszych zabytkach zapisywano ją najpierw literą l, a później literą ł tj. przekreślonym l. Od ostatniej ćwierci wieku XVI rozpoczął się proces tak zwanego wałczenia ł. Przedniojęzykowe ł zaczęto wymawiać tak jak dzisiaj – tzn. bez zwarcia przedniojęzykowozębowego, ale z silnym zaokrągleniem warg, czyli tak jak u, tyle że „ł” jest spółgłoską a u samogłoską. A ponieważ samogłoski nie tworzą sylab, fachowo dzisiejsze „ł” nazywamy u niezgłoskotwórczym (tj. nie tworzącym sylaby) i w piśmie fonetycznym oznaczamy specjalnym znakiem: (uwaga, nie wszystkie systemy potrafią to wyświetlić).

2. Głoski polskie dzielimy na dźwięczne i bezdźwięczne. Rozróżnienie ma uzasadnienie artykulacyjne. W trakcie wymawiania tych pierwszych wiązadła głosowe zbliżają się do siebie i drgają (tak jest np. przy b, d, z, g) w czasie wymawiania tych drugich, wiązadła głosowe są rozsunięte i na drodze struienia powietrza nie ma żadnej przeszkody (np. p, t, s, k). Z tego punktu widzenia zarówno przedniojęzykowe (kresowe) ł jaki i współczesne ł () są dźwięczne. Krzysztof Zanussi – jak się domyślam – użwa tu słowa dźwięczny w znaczeniu potocznym – głoska jest dźwięczna, bo wymawiana inaczej, a przez to zwraca, przykuwa uwagę.

W dodatku do tego samego numeru pt. „Kultura” Dziennika znalazłem artykuł pt. „Hollywood łamie język”. Przedstawia się w nim Polki, które robią karierę w amerykańskim filmie. Jest wśród nich Izabella Anna Mikołajczak, o której czytamy:

Nazwiska nie zmieniła też Izabella Anna Mikołajczak. Tylko je skróciła, bo Amerykanie mają wielki problem z wymawianiem litery „ł”.

Prawda i nie prawda. Zgodnie z prawidłami współczesnej wymowy w nazwisku Mikołajczak „ł” wymawiamy jak (tj. u niezgłoskotwórcze). Z tą głoską Amerykanie nie mają najmniejszego problemu, bo z grubsza wymawiana jest tak, jak angielskie w w takich wyrazach jak way, wait, walk etc. Wystarczy im to tylko uświadomić.

7 myśli na temat “Kresowe „ł”

  1. Ileż można młócić te plewy? Zanussi był fizykiem z wykształcenia, a nie
    filologiem i mało go obchodziło, czy to nieszczęsne ł było przednio czy
    tylno językowe. Chodziło o to, że przez długie lata polscy aktorzy,
    których zadaniem jest przecież imitować sposób mówienia i akcent
    postaci, którą grają, używali tej głoski grając dowolną postać: księcia,
    szewca, czy małorolnego chłopa, z dowolnej epoki czy części Polski.
    Wielu tak robiło jeszcze w latach 70 i 80. Jarema Stempowski uważał,
    że nawet ‚warsiawski’ taksówkarz tak właśnie mówi. Czy to nie było
    postawiem na głowie istoty aktorstwa? I czy to nie ciekawsze niż
    popisywanie się filologicznym żargonem, który interesuje może jedną osobę na tysiąc?

    Polubienie

    1. Nie ma to jak oburzyć się po przeczytaniu artykułu z 2008 roku. Po co Pan to czyta, jeśli nie rozumie Pan tekstu i czytanie sprawia Panu nieprzyjemność, Panie Gregu od gier? Ta głoska nie powstaje z tyłu jamy ustnej, więc nie może jej Pan nazwać tylnojęzykową. W artykule ma Pan odpowiednio wyjaśnione, jaka to jest głoska. To nie jest młócenie plew, tylko bardzo ciekawy wpis na blogu, a Pan nie powinien był napisać przecinka przed „czy”.

      Polubienie

      1. Nie kumasz o czym mowa. Wpis Zanussiego nie dotyczył sposobu
        wymowy tej głoski, bo go to w ogóle nie obchodziło, tylko jej wpływu (fatalnego) na aktorstwo. Natomiast cała odpowiedż skupia się wyłącznie na zawiłych bredniach o anatomii jamy ustnej, która interesuje
        garstkę maniaków, a kompletnie pomija sedno wpisu Zanussiego. Może
        przeczytaj jeszcze raz powoli jego wpis, potem mój i może znajdziesz
        tam coś więcej niż przecinek.

        Polubienie

  2. „A ponieważ samogłoski nie tworzą sylab, fachowo dzisiejsze „ł” nazywamy u niezgłoskotwórczym (tj. nie tworzącym sylaby) (…).” Ups… Samogłoski nie tworzą sylab? Toż to samogłoski stanowią ośrodek sylaby. A dzisiejsze „ł” nazywamy niezgłoskotwórczym dlatego, by odróżnić je od samogłoski u, tj. od u zgłoskotwórczego (czyli tworzącego sylaby)!

    Polubienie

  3. Zgadzam się z t tym, że terminologia pana Zanussiego nie jest poprawna. Mimo to określenie „ł” (w wymowie scenicznej, kresowej) jako tylno językowego nie jest zupełnie nietrafione. Wyraża pewną intuicję ale w sposób nieścisły. Chodzi o to, że jest to głoska o artykulacji złożonej: czubek języka dotyka górnych zębów (i dlatego określa się niż jako głoskę przedniojęzykowo-zębową), towarzyszy temu podniesienie tylnej części języka czyli tak zwana welaryzacja. Dlatego należało by powiedzieć, że jest to spółgłoska boczna, przedniojęzykowo-zębowa, welaryzowana.

    W trakcie rozwoju naszej mowy zatraciła ono zwarcie w przedniej części jamy ustnej a welaryzacja pozostała, ponieważ podobne ułożenie języka występuje przy wymowie samogłoski „u”, przy wymowie której wargi są zaokrąglone. Łączenie tych dwóch cech (uniesienia tylnej części języka i zaokrąglenie warg) jest silnym zwyczajem użytkowników polszczyzny. Z tego powodu zaokrąglenie warg przeniesiono też na „ł” w wymowie obecnie dominującej.

    Polubienie

Dodaj komentarz