Chamini i chamka

Przeciwników i zwolenników feminatywów łączy – jak sądzę – słaba znajomość materiału językowego oraz niezrozumienie istoty języka, jego ewolucji i funkcjonowania. Ci pierwsi odrzucają wszelkie feminatywy, bo dawniej – jakoby – ich nie było. Przede wszystkim jednak absolutyzują tradycję, w imię której odrzucają wszystko, co w języku nowe. Ci drudzy z kolei w swoich działaniach kierują się zabobonnym przekonaniem, że zmieniając sposób mówienia, można zmienić rzeczywistość.

Mnie natomiast interesuje język i jego użytkownicy. Bo tylko obserwacja działań językowych – nie wiedzieć czemu nazywanych po polsku aktami mowy – pozwala zrozumieć, jaka jest struktura języka i jaki użytek robią z niej jej użytkownicy.

Zacząłem myśleć o tym, w trakcie lektury trylogii ukraińskiej Józefa Łobodowskiego (Komysze 1955, W stanicy 1958, Droga powrotna 1960). Pretekstem do rozmyślań stał się właściwie jeden rzeczownik – chamini:

– Słuchaj – zaczęła mówić pośpiesznie, jakby się bała, że ją wyrzuci. – Nie myśl, że jestem o ciebie zazdrosna, ale dziadzio mi powiedział, że to nie wypada, bo ja jestem panna z dobrego kozackiego rodu, a to zwyczajna chamini. – Przecież ona także z Kozaków… – Tak, ale się schamiła, bo za chutorianina wyszła. Sama sobie winna […].

W tym znaczeniu z kwalifikatorem przestarzałe Słownik języka polskiego pod redakcją Doroszewskiego notuje rzeczownik chamka (z powieści Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej):

chamką ożenił się i sam schamiał […] popędliwie krzyknęła Elżusia.

We współczesnej polszczyźnie możliwa też, choć słabo poświadczona, chamka jako feminatywny odpowiednik rzeczownika cham «człowiek nieokrzesany, prostak».

Z pary chamka : chamini naturalniej brzmi ten pierwszy, gdyż sufiksalne -ini w drugim wyrazie raczej nie tworzy feminatywów o pejoratywnym znaczeniu. Musimy też pamiętać, że akcja trylogii ukraińskiej Łobodowskiego rozgrywa się na Kubaniu po rewolucji bolszewickiej i możliwe, że wyraz trafił do prozy Łobodowskiego w wyniku kontaktu językowego polsko-ukraińsko-rosyjskiego. U tego autora znajdziemy również słabo poświadczony w języku polskim rzeczownik strzelczyni z tym samym sufiksem:

– Isz ją! Strzelczyni! Bolszewik to nie kaczka, żeby on ciebie nie ustrzelił pierwej. A ty czyja będziesz?

Niech więc przeciwnicy i zwolennicy feminatywów wadzą się między sobą, bo gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – choćby lingwista. Dyskusja o feminatywach może nas wiele nauczyć o naturze języka i komunikacji językowej.

Jeszcze o ministrze

Jeden z moich kolegów po fachu, nazwiska nie wymieniam, bo nie mam pewności, czy on sam chciałby, by wikłać go w dyskusję o ministrze, powiedział mi, że rzeczona ministra kojarzy mu się z f….ą. Dawniej tym słowem nazywano «francuską chorobę». Dziś natomiast jest to nacechowane określenie osoby, której z różnych powodów nie lubimy. O takich osobach potocznym językiem, w sytuacjach nieoficjalnych i pod nieobecność zainteresowanej persony mówimy: A to f….a!
Czytaj dalej „Jeszcze o ministrze”

Ministra

W związku z narodową dyskusją jak nazwać urzędnika płci żeńskiej, który stoi na czele MinSportu (aluzja nieprzypadkowa), uprzejmie informuję, że odpowiedź najprościej znaleźć w jednym ze słowników wyrazów obcych. Rzeczownik minister pochodzi z języka łacińskiego. Dosłownie znaczy «sługa». Ministra, którą chce być doktora Joanna M., byłaby więc «służką», bądź «służącą».

Odstępując od zapożyczonego ministra na rzecz pary sługa : służka (bądź służący : służąca) rozwiążemy, przynajmniej w tym jednostkowym wypadku, rażącą niesymetrię płciową. Jeśli stanowisko Joanny M. zajmuje kobieta, tytułujemy ją (Pani) Służąca, jeśli przypadnie ono mężczyźnie nazwiemy go (Panem) Służącym Sportu i Turystyki. Premierowi Tuskowi przypadnie zaszczytny tytuł Prezesa Urzędu Sług i Służek RP!

Propozycję powyższą kieruję do wszystkich zainteresowanych nie z przyrodzonej mi złośliwości, lecz ze względu na ważny interes społeczny. Chciałbym przypomnieć Panom i Paniom Ministrom ich miejsce w społeczeństwie – winni społeczeństwu służyć, to jest ich misja.

Cdn.

Mrówka

W skrypcie pt. Dziennikarski warsztat językowy Janina Fras pisze:

Ministerstwo Pracy zaprotestowało przeciwko nazywaniu mrówkami tych, którzy przenoszą (szmuglują) alkohol przez polsko-czeską granicę, tłumacząc, że mrówka to przecież stworzonko pozytywnie się kojarzące. (Wrocław 2005, s. 53)

Czytaj dalej „Mrówka”