Chamini i chamka

Przeciwników i zwolenników feminatywów łączy – jak sądzę – słaba znajomość materiału językowego oraz niezrozumienie istoty języka, jego ewolucji i funkcjonowania. Ci pierwsi odrzucają wszelkie feminatywy, bo dawniej – jakoby – ich nie było. Przede wszystkim jednak absolutyzują tradycję, w imię której odrzucają wszystko, co w języku nowe. Ci drudzy z kolei w swoich działaniach kierują się zabobonnym przekonaniem, że zmieniając sposób mówienia, można zmienić rzeczywistość.

Mnie natomiast interesuje język i jego użytkownicy. Bo tylko obserwacja działań językowych – nie wiedzieć czemu nazywanych po polsku aktami mowy – pozwala zrozumieć, jaka jest struktura języka i jaki użytek robią z niej jej użytkownicy.

Zacząłem myśleć o tym, w trakcie lektury trylogii ukraińskiej Józefa Łobodowskiego (Komysze 1955, W stanicy 1958, Droga powrotna 1960). Pretekstem do rozmyślań stał się właściwie jeden rzeczownik – chamini:

– Słuchaj – zaczęła mówić pośpiesznie, jakby się bała, że ją wyrzuci. – Nie myśl, że jestem o ciebie zazdrosna, ale dziadzio mi powiedział, że to nie wypada, bo ja jestem panna z dobrego kozackiego rodu, a to zwyczajna chamini. – Przecież ona także z Kozaków… – Tak, ale się schamiła, bo za chutorianina wyszła. Sama sobie winna […].

W tym znaczeniu z kwalifikatorem przestarzałe Słownik języka polskiego pod redakcją Doroszewskiego notuje rzeczownik chamka (z powieści Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej):

chamką ożenił się i sam schamiał […] popędliwie krzyknęła Elżusia.

We współczesnej polszczyźnie możliwa też, choć słabo poświadczona, chamka jako feminatywny odpowiednik rzeczownika cham «człowiek nieokrzesany, prostak».

Z pary chamka : chamini naturalniej brzmi ten pierwszy, gdyż sufiksalne -ini w drugim wyrazie raczej nie tworzy feminatywów o pejoratywnym znaczeniu. Musimy też pamiętać, że akcja trylogii ukraińskiej Łobodowskiego rozgrywa się na Kubaniu po rewolucji bolszewickiej i możliwe, że wyraz trafił do prozy Łobodowskiego w wyniku kontaktu językowego polsko-ukraińsko-rosyjskiego. U tego autora znajdziemy również słabo poświadczony w języku polskim rzeczownik strzelczyni z tym samym sufiksem:

– Isz ją! Strzelczyni! Bolszewik to nie kaczka, żeby on ciebie nie ustrzelił pierwej. A ty czyja będziesz?

Niech więc przeciwnicy i zwolennicy feminatywów wadzą się między sobą, bo gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – choćby lingwista. Dyskusja o feminatywach może nas wiele nauczyć o naturze języka i komunikacji językowej.

Ruchome „się”

We współczesnej polszczyźnie literackiej zaimek zwrotny się stawia się często przed czasownikiem. Przysłówek często jest w tym zdaniu bardzo istotny, gdyż uważny czytelnik dostrzeże, że sam w nim użyłem się po czasowniku: stawia się! Naturalnie brzmią więc dla naszego ucha wypowiedzenia: Jak się masz? Jak się czujesz? Co się stało? Wczoraj się z nim nie spotkałem. Doświadczeni korektorzy wiedzą, że wybór odpowiedniej pozycji się w zdaniu nie jest prosty. Wydawnictwa normatywne są zgodne tylko w jednym – nie należy używać się na początku zdania pojedynczego oraz na początku zdań składowych w wypowiedzeniach złożonych.

W wydawnictwach poprawnościowych zwraca się uwagę, że w ostatnim czasie „coraz więcej osób woli umieszczać się bezpośrednio po czasowniku, np. Kiedy chcesz wyprowadzić się stąd? Czasem daje to mierne efekty stylistyczne – zwłaszcza gdy się stoi na końcu zdania: Kiedy chcesz stąd wyprowadzić się? – a w dłuższym tekście razi monotonią.” (prof. Mirosław Bańko, Mały słownik wyrazów kłopotliwych PWN). Tę nową tendencję łączy się niejednokrotnie z wpływem języka rosyjskiego. Takie stanowisko zajmuje np. Maciej Malinowski w internetowej Poradni językowej PWN: „Jest to charakterystyczne dla mniej sprawnych językowo użytkowników polszczyzny, którzy wzorują się na regułach gramatycznych obowiązujących w języku rosyjskim. Tam -ся (-sja) musi być zawsze zrośnięte z czasownikiem, np. видеться («widzieć się»), смеяться («śmiać się»), учиться («uczyć się»).”

Takie wyjaśnienie sprawy jest tylko częściowo słuszne. Prawdą jest, że w języku rosyjskim -ся (-sja) jest zawsze zrośnięte z czasownikiem. Rosyjski może więc być źródłem tej nowej tendencji rozwojowej w polszczyźnie. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że obecnie coraz mniej osób uczy się języka rosyjskiego, a język ten nie uchodzi w Polsce za prestiżowy. Nie są to okoliczności sprzyjające zapożyczaniu wyrazów i przejmowaniu elementów strukturalnych z tego języka. Myślę, że źródła tendencji do unieruchomienia się po czasowniku trzeba szukać w językach nam terytorialnie i historycznie bliższych, tzn. białoruskim i ukraińskim. Takie stanowisko łatwo uzasadnić. Po pierwsze w tych językach odpowiedniki polskiego się tak jak w rosyjskim są zrośnięte z czasownikiem (por. brus. маліццавучыцца, ukr. молитисявчитися). Po drugie – można wskazać co najmniej dwa źródła tej tendencji. Jednym z nich jest polszczyzna kresowa, tak historyczna, tj. obecna w spuściźnie pisanej naszych przodków z obszaru na wschód od obecnych granic Polski, jak i współczesna, tj. mowa przesiedleńców z tych terenów oraz mowa naszych rodaków, którzy po 1945 r. nie „repatriowali się” z tych terenów. Drugą jest natomiast liczna obecność Ukraińców, Białorusinów i Rosjan w Polsce. Przesiedleńcy, emigranci, pracownicy zarobkowi – ludzie przeważnie młodzi i językowo zdolni – uczą się języka polskiego bardzo szybko, ale w ich języku polskim zostają, co naturalne, liczne ślady ich języka ojczystego. Potwierdzeniem tego mogą być obserwacje języka utworów pisarzy polskich pochodzenia kresowego. Nie wchodząc w detale, przywołajmy w tym miejscu Adama Mickiewicza. Analizując zdanie „I Europa oświecała się, urządzała się i bogaciła się” z „Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego” Adam Pokora pisze: „Łączy ono biblijny wzorzec z kresową fonetyką – Mickiewicz najprawdopodobniej słyszał je i wymawiał tak: „I Europa oświecała się, urządzała się i bogaciła się” (podobne akcentowanie czasowników z zaimkiem zwrotnym „się” obecne jest na przykład w Panu Tadeuszu – w pozycjach przedśredniówkowych, a trzykrotnie nawet w klauzulach).” Z dzisiejszego punktu widzenia Mickiewicz akcentował ostatnią sylabę czasowników z się. Dla niego była to jednak sylaba przedostatnia, gdyż w jego wymowie się zlało się z czasownikiem – „oświecałasię, urządzałasię i bogaciłasię”. Podobnie jest we współczesnej polszczyźnie lwowskiej. Za lwowską polonistką Oksaną Ohoriłko przytoczmy np. takie przykłady z czasopisma „Gazeta Lwowska”: Uroczystości w Złoczowie udały się. Szybko jednak usamodzielnił się. Do tej pory ich starania nie powiodły się. Dzięki czemu wiele osób uratowało się. Taka pozycja się znajduje oparcie w języku ukraińskim, np. Wkrótce I wojna światowa skończyła się. – Незабаром І Світова війна закінчилася. Oksana Ohorilko tak podsumowuje: „Poczasownikowe użycie zaimka się jest przyzwyczajeniem językowym użytkowników polszczyzny lwowskiej, głęboko zakorzenionym w ich podświadomości, wspieranym językiem ukraińskim lub rosyjskim.”

Podsumowując te rozważania możemy powiedzieć tak – uważajmy na pozycję się w polskim zdaniu. Polszczyzna dopuszcza tu dużą swobodę w jego użyciu, lecz nie zupełną dowolność. W mowie Polaków z Kresów przykładów takich jak przytoczone powyżej nie można uważać za błąd. Są to regionalizmy składniowe tej polszczyzny, świadczą o jej odrębności oraz są dowodem wielowiekowego wpływu języków wschodniosłowiańskich na polszczyznę.

Perpetuować

Podczas lektury artykułu jednego z moich młodszych kolegów po fachu znalazłem takie zdanie:

[…] artykuł umożliwia czytelnikowi ilościowy „wgląd” w językowy obraz świata zdeponowany i perpetuowany na blogach polityków Platformy w latach 2007–2011.

Przeczytałem w życiu sporo prac poświęconych językowemu obrazowi świata. W ogromnej większości z nich przywołuje bądź parafrazuje się definicję Renaty Grzegorczykowej – językowy obraz świata to „struktura pojęciowa utrwalona (zakrzepła) w systemie danego języka”. Autor przytoczonego wyżej zdania pisze: „językowy obraz świata zdeponowany i perpetuowany”. Dobrze, że próbuje wyjść poza – mówiąc jego językiem – „perpetuowany” w licznych artykułach szablon językowy. Jednak próbę odejścia od tego szablonu uważam za całkowicie nieudaną, niepotrzebną i naruszającą normę leksyklaną polszczyzny współczesnej.

Zajrzyjmy do dołączonego do tego samego artykułu angielskiego streszczenia (abstraktu). To samo zdanie ma tam postać:

[…] the Linguistic Picture of the World which is perpetuated and deposited in political blogs of the Civic Platform members, during 2007-2011.

Jesteśmy w kropce – jak ustalić, co było pierwsze, czy tekst polski, czy angielski abstrakt. Czy autor po prostu niewolniczo przetłumaczył angielski abstrakt na język polski, czy też zapożyczył imiesłowy zdeponowany i perpetuowany do swojego języka osobniczego z anglojęzycznej literatury przedmiotu, użył ich w tekście polskim, a następnie przetłumaczył na język angielski. Przyjrzyjmy się krótko obu tym wyrazom.

Najpierw czasownik perpetuować. Można by go zinterpretować jako twór rodzimy, derywat od łacińskiego wyrażenia perpetuum mobile «maszyna poruszająca się wiecznie, działająca wbrew prawom fizyki». Perpetuować to strukturalnie «powtarzać coś wielokrotnie, nieskończenie, utrwalać». Ponad sto lat temu o czasowniku perpetuować Antoni Kryński napisał:

Ten jednak latynizm nie upoważnia do pochodnych od niego barbaryzmów, jak np. „perpetuować” i wplatania go do wyrażeń polskich […]. (A. Kryński, Jak nie należy mówić i pisać po polsku, Warszawa 1920, s. 203)

Kryński uważa, że podnietą do wprowadzania tego słowa do tekstów polskich mogą być słowa obce, np. francuskie perpetuer «uwieczniać, utrwalać» czy niemieckie perpetuierlich «wiecznie trwały». Stanowisko tego autora jest jednoznaczne:

słowo perpetuować nie przestaje być barbaryzmem, szpecącym każde wyrażenie polskie.

Nie sądzę, by współczesne perpetuować było tym samym czasownikiem, o którym pisał Kryński. Ponieważ obecnie słowo to pojawiło się w tekstach naukowych, wydaje się, że rozsądniej będzie przyjąć, że jest nowym, powtórnym zapożyczeniem, tym razem z języka angielskiego, ze wspołczesnych tekstów naukowych w tym języku. Angielski czasownik to perpetuate «make (something, typically an undesirable situation or an unfounded belief) continue indefinitely» można przetłumaczyć jako «utrwalać, uwieczniać, unieśmiertelniać». Przykłady z Tłumacza Google, np. (1) The book contains unsubstantiated statements perpetuating old myths and creating confusion., (2) It depends on, and perpetuates , an eighteenth-century liberal ideal of autonomy, individualism and unencumbered choice. dostatecznie dobrze wyjaśniają znaczenie i zakres użycia tego czasownika w języku angielskim.

Tak jak w początkach XX wieku polszczyzna mogła się obyć bez czasownika perpetuować, tak obejdzie się bez niego w wieku XXI. Współczesne perpetuować nie przestaje być barbaryzmem tylko dlatego, że zostało zapożyczone z języka angielskiego.

Zdeponowany zdaje się być lepiej w polszczyźnie osadzony. Moje poczucie językowe podpowiada mi jednak, że wyraz ten odnosi się raczej do innego obszaru rzeczywistości (finanse i bankowość) i ma nieco inny odcień znaczeniowy niż słowo angielskie. Zdeponować można coś świadomie, intencjonalnie. Językowy obraz świata natomiast utrwala się w języku, konwencjonalizuje poza świadomością jego uczestników. Jeśli zdeponować – uchowaj Boże! – przyjmie się w nowym znaczeniu w tekstach naukowych, będzie go można zaliczyć do neosemantyzmów, ściślej anglosemantyzmów, tj. do wyrazów, które pod wpływem języka angielskiego zmieniły swoje znaczenie.

Zajaniepawlić

100. rocznica urodzin Karola Wojtyły, przyszłego papieża i świętego, zaowocowała licznymi tekstami poświęconymi jego osobie, ze względu na epidemię nie tak licznymi okolicznościowymi spotkaniami i – mówiąc po dzisiejszemu – iwentami. W niedzielę 17 maja br. odbyło się papieskie spotkanie w Hali Targów Lublin. W kazaniu podczas Mszy św. ks. Mieczysław Puzewicz, delegat Metropolity Lubelskiego ds. Osób Wykluczonych, powiedział:

Dziękujemy za Jana Pawła II, teraz chcemy „zajaniepawalić” świat Jego ideami miłości i solidarności – cytuję za serwisem eKAI.

W tym samym tekście obok zajaniepawalić pojawia się jeszcze czasownik zajaniepawlić. Ta druga forma wydaje się naturalniejsza, pierwsza jest być może zwykłą pomyłką redaktora eKAI.

Czasownik zajaniepawlić brzmi naturalniej, gdyż jest poprawnie zbudowany, tj. zgodnie z regułami słowotwórczymi języka polskiego, choć – powiedzmy od razu – jego strukturę można opisać na dwa sposoby. Moim zdaniem czasownik zajeniepawlić został utworzony od podstawy słowotwórczej Jan Paweł (II) za pomocą nieciągłego formantu czasownikowego za--ie--ić. Opis budowy słowotwórczej wyrazu wymaga wskazania podstawy słowotwórczej, wskazania formantu oraz tzw. parafrazy słowotwórczej. Mówiąc słowami ks. Puzewicza zajaniepawlić to «napełnić Polskę i świat myślą, duchem, ideami i dziełami miłosierdzia Jana Pawła II». Od dokonanego zajaniepawlić można regularnie utworzyć niedokonane zajaniepawlać. I takiej formy użył zapewne ks. Puzewicz w przytoczonych za serwisem eKAI fragmencie kazania. Zajaniepawlić i zajaniepawlać to tzw. para aspektowa, tzn. czasowniki o tym samym znaczeniu, ale o różnym aspekcie, pierwszy z nich nazywa czynność dokonaną, a drugi niedokonaną. Zajaniepawalać w serwisie eKAI nie znajduje uzasadnienia.

W polszczyźnie czasowniki dokonane tworzy się najczęściej od czasowników niedokonanych bezprzedrostkowych. Zajaniepawlić przy takim założeniu byłoby derywatem prefiksalnym (za-) od niedokonanego czasownika janiepawlić. Czy taki czasownik istnieje? Wydaje się, że w języku literackim jeszcze nie. Mnie przynajmniej nie udało się go zlokalizować w słownikach i tekstach. W polszczyźnie niestandardowej natomiast można go z rzadka spotkać. Wyszukiwarka Google wskazuje 15 tekstów, w których został użyty, np. „Będziem bluźnić i janiepawlić”, „Czas janiepawlić Wadowiczanina”. Jak zauważył jeden z internautów:

Czasem się spotyka jakieś potworki jak np „janiepawlić”. Grom wie co to oznacza.

Nie sądzę, by ks. Puzewicz świadomie nawiązywał do tego niedokonanego, rzadkiego jeszcze i używanego zwykle w negatywnych kontekstach, czasownika. Dlatego derywacja zajaniepawlić od janiepawlić, choć teoretycznie możliwa, jest mniej prawdopodobna. Na tym jednak ten wpis nie może się skończyć. Oddajmy głos ks. Puzewiczowi:

Papieżowi chodziło o to, żeby nie było ludzi samotnych, pokrzywdzonych i bezdomnych. Obecnie słyszy się o konieczności „odjaniepawlenia” Polski, że pamięć o Nim zdominowały pomniki, aleje, szlaki turystyczne i nazwy szkół. Przyszedł czas, aby jednak „zajaniepawlić” Polskę […]

Znajdziemy w tej wypowiedzi jeszcze jeden neologizm. Jest nim rzeczownik odczasownikowy odjaniepawlenie «usunięcie z przestrzeni publicznej Jana Pawła II». Ten wyraz nie dziwi nas ani trochę, gdyż rzeczowniki tego typu tworzy się w polszczyźnie seryjnie (mówić : mówienie, wskrzesić : wskrzeszenie, wzburzyć : wzburzenie etc.). Wydaje się, że podstawą słowotwórczą rzeczownika odjaniepawlenie powinien być czasownik odjaniepawlić. Przyjrzyjmy mu się bliżej.

Po pierwsze, odjaniepawlić jest szerzej rozpowszechniony i ma swój odpowiednik niedokonany – odjaniepawlać. Budowę tej pary czasowników można opisać tak samo, jak budowę pary zajaniepawlić, zajaniepawlać. Znaczenie realne, faktyczne nie wynika bezpośrednio ze znaczenia strukturalnego. Strukturalnie bowiem odjaniepawlić to «uwolnić od Jana Pawła (II)». Tymczasem czasownik ten znaczy «robić rzeczy bezsensowne». Jak czytamy w internetowym Słowniku języka polskiego PWN:

Robić rzeczy nonsensowne, niekiedy szkodliwe dla innych. Czasem używane w celu wyrażenia zdziwienia, na przykład w formie – co Ty odjaniepawlasz? Także: Co tu się odjaniepawla? (zob. też. http://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/odjaniepawlac-odjaniepawlic.html)

Pojawił się w użyciu kilka lat temu, a w 2017 r. był nawet młodzieżowym słowem roku. Jak to uzasadniono:

Najbardziej typowe użycie to pytanie „Co tu się odjaniepawla?”. Ten czasownik jest używany powszechnie nie jako bluźnierstwo czy wyraz antykościelnej fobii, lecz raczej naturalna reakcja na wszechobecny w przestrzeni publicznej zewnętrzny kult. Młodzież i slang młodzieżowy reagują buntem na różne narzucane publicznie narracje: prawicowe i lewicowe, religijne i liberalne. Cytuję za witryną www.pch24.pl.

Na tym blogu zajmuję się językiem. Pozostaje mi więc odesłać zainteresowanych szerszym kontekstem pojawienia się tego czasownika do artykułu o. Macieja Zięby pt. Dlaczego się „odjaniepawla” który ukazał się przed dwoma laty w 98. rocznicę urodzin Jana Pawła II. Tu przytoczymy jedynie ważne stwierdzenie o. Zięby:

Ten slangowy neologizm oznacza, że generacja młodych Polaków jest zmęczona przesytem obchodów i obiektów im. Jana Pawła II.

Wracam teraz do kazania ks. Puzewicza. Odjaniepawlenie wygląda na jego twór indywidualny, utworzony bezpośrednio od czasownika odjaniepawlić. Ten czasownik w jego języku ma znaczenie równe strukturalnemu («uwolnić od Jana Pawła (II)»). To znaczenie wysunęło się na pierwszy plan, gdyż jako kaznodziei chodziło mu o przeciwstawienie zajaniepawlićodjaniepawlić, zajaniepawlenieodjaniepawlenie.

O odjaniepawlić Pan Literka na blogu Obcy język polski napisał:

Mimo że omawiane słowo trudno zaliczyć do bluźnierstw (to jedynie żart językowy…), nie mam wątpliwości, że raczej się nie przyjmie, gdyż jego wydźwięk dla dużej części odbiorców pozostaje jednak negatywny.

Chciałbym, żeby ta przepowiednia się spełniła. Nie widzę też w polszczyźnie miejsca dla nowotworu ks. Puzewicza. Pozostanie w archiwalnych tekstach jako pamiątka roku 2020.

Dodajmy na koniec, że kwerenda internetowa pokazuje, że w obiegu są inne rzadkie czasowniki i imiesłowy z tej rodziny, np. wyjaniepawlić.

W Polszcze

Czytelnicy starszych tekstów, a także tekstów archaizowanych, np. powieści historycznych, spotkali być może wyrażenie przyimkowe w Polszcze. Tego wyrażenia używał jeszcze Adam Mickiewicz, gdy np. w „Panu Tadeuszu” opisywał obyczaj podawania kawy:

Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka […]

Przypomniałem sobie o tym wyrażeniu, gdy w zamieszczonym na Facebooku komentarzu do wpisu Po turecku, prof. Mirosława Mycawka słusznie zauważyła:

W językach zachodniosłowiańskich przed jat’ drugim sk- przechodziło w szcz-, zatem w miejscowniku powinno być: polszcze języce 😊

Rozwój psł. grupy spółgłoskowej -sk- przed jat’ drugim, tzn. przed jat’ pochodzenia dyftongicznego (ě2), a także przed i2, tzn. przed i pochodzenia dyftongicznego, w -szcz- miał charakter regularnego procesu fonetycznego – każde -sk- przed ě2 oraz przed i2 przeszło w -szcz-. To oczywiście szczegół, z punktu widzenia tamtego wpisu na blogu niezbyt istotny, ale ważny, jeśli wziąć pod uwagę inne zjawiska w dawnej polszczyźnie, jak chociażby przywołane na początku wyrażenie w Polszcze. W przeszłości mieliśmy także: deszcze (dziś: desce), łaszcze (dziś: łasce), troszcze (dziś: trosce).

Później jednak te regularne formy z grupą -szcz- (⥪ -sk-) zaczęły ustępować formom powstałym pod wpływem analogii. Dawniejsze w Polszczew Polsce, gdyż psł. tylnojęzykowe k przechodziło w c przed ě2 oraz przed i2, a tylko jeśli było poprzedzone spółgłoską s, przechodziło w č (ort. cz). Tak więc Polska, w Polszcze, ale ka, w ręce; kropka, w kropce, beczka, w beczce. Proces cofania się form z grupą -szcz- miał zapewne charakter dwuetapowy. Najpierw cz przeszło w c, a następnie poprzedzające je sz zmieniło się w s: PolszczePolszcePolsce. Ortografia staropolska nie pozwala na dokładną chronologię tego procesu.

Przejście -sk--szcz- przed i2 widać w staropolskich przymiotnikach w mianowniku liczby mnogiej, np. polszczy panowie, królewszczy synowie, żydowszczy kupcy, które były w użyciu jeszcze w XVI wieku. Pod wpływem przymiotników z regularnym ck (np. wielicy, dziś wielcy) i one przeszły w formy dzisiejsze, tj. polscy, królewscy, żydowscy.

Komunia dołapna

Mamy w języku polskim serię przymiotników doustny, dożylny, donosowy, doodbytniczy, domaciczny, dopochwowy. Każdy z tych wyrazów odnosi się do sposobu podawania leku: doustny to «podawany do ust», dożylny «podawany do żył», itd. W obiegu są też utworzone w ten sam sposób przymiotniki odnoszące się do urządzeń technicznych: douszny (słuchawki douszne) i doręczny (mikrofon doręczny). Takich, jak mówimy w żargonie lingwistycznym formacji słowotwórczych jest więcej. Obszerną listę podaje np. Narodowy fotokorpus języka polskiego. Nie chodzi nam jednak w tym momencie o stworzenie kompletnego wykazu, lecz o odnotowanie chyba najnowszego z tak utworzonych wyrazów.
 
Czytaj dalej „Komunia dołapna”

Tobołek informacyjny

Przymusowy areszt domowy sprawił, że przeglądam i porządkuję domowe archiwum. Czegóż w nim nie ma! Postanowiłem udostępnić na blogu kilka popularnych tekstów, publikowanych i niepublikowanych. Na początek artykuł pt. „Tobołek informacyjny”, który ukazał się drukiem w „Forum Akademickim” w 1999 r. Można go przeczytać pod adresem: https://forumakademickie.pl/fa-archiwum/archiwum/99/4/artykuly/30-felietony.htm. Zapraszam do lektury.

Gdy przeczytałem ten tekst po z górą dwudziestu latach, odkryłem ze zdumieniem, że mimo zmian na ministerialnych stanowiskach, mimo gorączki legislacyjnej, mimo zmian organizacyjnych w naszych szkołach wyższych, w życiu naukowym aż tak wiele się nie zmieniło. Zaklinanie rzeczywistości za pomocą słów trwa w najlepsze. Zgadzają się Państwo ze mną.

Podczas lektury proszę pamiętać, że tekst powstał w marcu 1999 r.

 

 

Po polskiemu, po tureckiemu

W komentarzu do wpisu Po turecku p. Stratos Vasdekis konstatuje:

Czyli, z punktu widzenia współczesnej polszczyzny, zamiast „po polsku” czy „po turecku” itp., to należałoby mówić: „po polskiemu”, „po tureckiemu” itd.

Odpowiem krótko: niestety, nie. Uzasadnienie mojego stanowiska z konieczności musi być dłuższe.

Dawne połączenia typu po polsku były zwykłymi grupami syntaktycznymi (wyrażeniami przyimkowymi). Po zaniku w języku polskim odmiany prostej wyrażenia te zaczęły się leksykalizować, stały się – jak napisałem – przysłówkami. Wykształcił się typ słowotwórczy: po + temat przymiotnika + u (np. malgaskipo malgasku). Jest to żywy (językoznawcy mówią produktywny) typ słowotwórczy, przymiotniki tworzy się seryjnie, por. ajnuskipo ajnusku, innuickipo innuicku, mandaryńskipo mandaryńsku. Nie można utworzyć przysłówka tego rodzaju, jeśli nie funkcjonuje albo jest nietypowy, przymiotnik od nazwy języka. Przykładem może być jidyszowy, przymiotnik od nazwy języka Żydów jidysz, który jest słabo poświadczony i nietypowy, gdyż najczęściej przymiotniki odnoszące się do języków tworzymy za pomocą przyrostka -ski. Nie widać więc powodu, by w miejsce przysłówków typu po polsku, po grecku, po okinawsku wprowadzać nową konstrukcję, choć taka konstrukcja byłaby zgodna z normą fleksyjną współczesnej polszczyzny.

Przypomnijmy, w odmianie złożonej w celowniku l. poj. do tematu przymiotnika dodawano końcówkę rzeczownika, następnie jeszcze j-emu, które jest formą celownika l.poj. zaimka j-ь «on». W języku polskim -u-j-emu-emu, np. polskujemupolskiemu. W różnych sytuacjach zdarzyło mi się słyszeć po polskiemu, chyba zawsze były to użycia świadome, żartobliwe. Prof. Miodek już prawie 30 lat temu o po polskiemu napisał: „byłoby według odmiany współczesnej”, która to odmiana kontynuuje, jak wiemy, dawną odmianę złożoną. Jeśli zestawimy tę wypowiedź Profesora Miodka z komentarzem Stratosa Vasdekisa, to zauważymy istotną różnicę. Profesor pisze „byłoby”, p. Vasdekis natomiast „należałoby”. Nie wiem, dlaczego „należałoby”, jeśli – co próbowałem pokazać – istnieje inny, skonwencjonalizowany i sprawdzony sposób powiedzenia tego samego. Skoro już przywołałem tu prof. Miodka, to dodam od razu, że bliskie jest mi jego podejście do zagadnień kultury języka – jej zadaniem jest „szerzenie wiedzy wyraźnej o języku”. Może o tym napiszę kiedyś szerzej.

Wracając do wcześniejszych uwag, w zasobach internetowych znalazłem jeden przykład użycia wyrażenia po jidyszowemu. Zob. https://pl.wiktionary.org/wiki/Dyskusja_wikis%C5%82ownikarza:Tsca/Archiwum_05#Wikipedia_%22po_jidyszowemu%22. Z punktu widzenia opisowego jest to połączenie przyimka po z celownikiem przymiotnika jidyszowy, tj. wyrażenie przyimkowe, które może być okolicznikiem w zdaniu. Można to jednak – jak sądzę – objaśnić także jako modyfikację opisanego wyżej typu słowotwórczego. Po jidyszowemu zamiast hipotetycznego po jidyszowu, bo przymiotnik nie kończy się na -ski?